W tym poście opowiem, czego się nauczyłam o związkach na terapii małżeńskiej, żebyście wy nie musieli na taką terapię iść, bo to żadna przyjemność.
Dowiesz się jak wygląda 7 zasad udanego związku i jakie są czynniki podtrzymujące zaangażowanie w relacji. Oraz jakie są czynniki ryzyka rozwodu, bo każdy związek je ma.
Opowiem o magicznych 5 godzinach, tworzeniu mapy świata partnera i o językach miłości Chapmana.
John Gottman, amerykański badacz i psycholog, potrzebował 5 minut by z prawdopodobieństwem 91 procent przewidzieć, czy para, z którą rozmawia, rozstanie się w ciągu najbliższych kilku lat.
Jeśli zastanawiacie się po co wam taka wiedza, to warto pamiętać, że samotność skraca życie o 7 lat.
Gotowi? Zaczynamy.
Forever alone
Nie wiem czy wypełnialiście już spis powszechny. Oczywiście są tam osobiste pytania, np. „Jaki jest Pana(i) stan cywilny?”. Do wyboru są opcje: kawaler/panna, żonaty/zamężna, wdowiec/wdowa i rozwiedziony/rozwiedziona. Ponieważ nie wszystkie single żyją w celibacie typu forever alone, przewidziano też pytanie „Czy pozostaje Pan(i) w związku niesformalizowanym z inną osobą?”. Przewidziane odpowiedzi to: „Tak, wspólnie mieszkamy i prowadzimy gospodarstwo domowe”, „Tak, ale mieszkamy oddzielnie” oraz „Nie”. Forever alone.
Prawdopodobnie można wybrać opcję żonaty/zamężna + w związku niesformalizowanym, ale na tym się ekstrawagancje kończą. Nie ma żadnego it’s complicated, jak na FB, gdzie jest też opcja bycia w otwartym związku i narzeczeństwa. Nie ma za to single but dating, czyli chyba najpopularniejszej opcji wśród moich znajomych.
Nikt nie może nam powiedzieć, że nasz it’s complicated związek poligamiczny, typu „tego kwiata pół świata”, jest gorszy niż jakiś inny model. Na pewno jednak bycie z kimś, jak by to nie wyglądało i jak by było niesformalizowane, jest zdrowsze niż samotność i brak bliskości drugiej osoby.
Samotność skraca życie o 7 lat. Za to bycie w nieszczęśliwym związku skraca je o 4 lata, więc nic na siłę. Jednak osoby, które mają dostęp do dotyku drugiego człowieka, są mniej podatne na stres, depresję i lęki. Są też zdrowsze, zwłaszcza jeśli chodzi o ilość białych krwinek oraz hamowanie wzrostu komórek nowotworowych.
Jednocześnie bycie z kimś blisko jest trudne. Zwłaszcza jeżeli ta trudność ma swoje korzenie w naszych domach rodzinnych, gdy najbliższe osoby najbardziej nas raniły: krytyką czy brakiem szacunku, albo gdy bliskość kojarzy nam się z zależnością, rezygnowaniem z własnych potrzeb i kiedy bliskość jest widziana jako zagrożenie. Nawet w takich sytuacjach jednak jej pragniemy. Jeżeli nie dostaliśmy ciepła we własnym domu, przenosimy dystans na własne związki, bo możemy bać się straty.
Jeśli pamiętacie odcinek Randki i związki, który był o stylach przywiązania, to był tam disclaimer, że nie jestem psychologiem i nie zajmuję się profesjonalnie doradztwem małżeńskim, bo nie miałabym do tego kwalifikacji ani formalnych ani nieformalnych. Polecam tamten odcinek. Ale chciałam się podzielić tym, czego się sama nauczyłam. Nie w sensie, że jak się chodzi często na randki, to się coś sobie wychodzi. Ale byłam na terapii małżeńskiej i mam papier z katolickiego kurs przedmałżeńskiego, który jest konieczny, żeby wziąć ślub wyznaniowy w Polsce.
Jeśli chodzi o ten kurs – była to wersja p.t. „polski katolicyzm”, czyli kurs kosztował więcej niż inne, ale był weekendowy, a nie cotygodniowy przez 10 tygodni, i sprowadzał się do tego, że trzeba było przyjść w sobotę rano zanieść hajs i potem, w niedzielę wieczorem, odebrać papier. Oczywiście jak ktoś chciał, to mógł wziąć udział w kursie przedmałżeńskim i dowiedzieć się więcej o teologii i liturgii sakramentu małżeństwa oraz posłuchać, jak ksiądz w średnim wieku opowiada o cyklu menstruacyjnym i kalendarzyku małżeńskim.
Przepraszam za tę dygresję. Mam nadzieję, że nikt jednak nie poczuł się urażony. Pamiętam, jak kiedyś jechałam samochodem z dwiema koleżankami i gdy jedna z nich zapytała mnie dlaczego chcę wziąć ślub kościelny, to niechcący udało mi się obrazić je obie, bo powiedziałam coś w stylu, że nie jestem bardzo wierząca, ale uważam, że ślub kościelny to lepsza ceremonia niż cywilny. Jedna z nich była wierząca, a druga wzięła ślub cywilny. Hmm…
Wracając do tematu.
Kiedy w moim, już teraz byłym, małżeństwie przestało się układać, poszłam na terapię i na warsztaty dla par. Sporo się tam nauczyłam i chętnie wam o tym opowiem, żebyście wy nie musieli iść, bo to żadna przyjemność.
Nie bardzo odkrywcze rzeczy
Najważniejsze rzeczy, których się nauczyłam, nie są bardzo odkrywcze.
Traktuj starego partnera jak traktowałabyś nowego, albo jak traktowałeś tę osobę na początku. Kochaj siebie, a nieważne jest z kim się zwiążesz. Pamiętaj, że lepiej mieć relację niż mieć rację. Oraz że nierozwiązane w porę konflikty przechodzą w fazę chroniczną, stając się nierozwiązywalne, więc lepiej się za nie wziąć na samym początku, kiedy jeszcze są rozwiązywalne.
Przede wszystkim dowiedziałam się, że rozwód to nie jest znowu nic trudnego do przewidzenia. John Gottman, amerykański badacz i psycholog, potrzebował 5 minut by z prawdopodobieństwem 91 procent przewidzieć czy para, z którą rozmawia, rozstanie się w ciągu najbliższych kilku lat, czy nie. Nie opierał się na swojej intuicji czy założeniach na temat małżeńskiego szczęścia, tylko na wynikach rzetelnych badań. Opowiem dziś o tym jeszcze więcej.
Ryzyko
Ciekawą rzeczą był też kwestionariusz oceny ryzyka rozwodu.
Czy wiecie, że jeśli partnerzy mieszkają w dużym mieście, są niezależni finansowo, niewierzący i mają w swoim otoczeniu przykłady rozwodów, np. rodziców i przyjaciół, to jest bardzo prawdopodobne, że na jakimś etapie będą rozważać rozwód? Nawet nie muszą się pojawić problemy typu przemoc, uzależnienia i zdrady.
Także drugie i kolejne małżeństwa wliczają się do niekorzystnych statystyk rozwodowych, bo już wiadomo z czym się ten rozwód je i jak go ogarnąć.
Ryzyko rozstania rośnie też, jeśli nie jesteście związani wspólną aktywnością zawodową i społeczną albo zobowiązaniami finansowymi typu kredyty i nieruchomości. Nie pomaga też, jeśli nie jesteście zadowoleni z seksu, z podziału ról w związku, decyzyjności, kontroli i władzy, czy poziomu otwartości i bliskości.
Metody na związek
A jakie są czynniki podtrzymujące zaangażowanie w związku?
Pomaga dodatni bilans zysków i strat w związku, brak alternatywnych partnerów lub ich mała atrakcyjność oraz osobiste bariery zerwania związku, na przykład kredyt we frankach, albo jeśli rozwód uderza w wyznawane wartości czy w dzieci.
Jest też jakaś teoria, że posiadanie synów zmniejsza ryzyko rozstania, ale ja nic o tym nie wiem.
Magiczne 5 godzin
Istnieje też coś takiego jak magiczne 5 godzin. Ten termin pochodzi z książki Julie i Johna Gottmanów – Osiem randek, czyli jak ze sobą rozmawiać, żeby stworzyć udany związek. Nie jest to bynajmniej 5 godzin dziennie. Chodzi o to, żeby wygospodarować 5 godzin w tygodniu na sprawy związane z waszym związkiem. Jak się to zrobi, to potem podobno fajrant – można wszystko, a związek i tak przetrwa.
Co wchodzi do tej puli?
Każdego dnia rano dowiedzcie się o przynajmniej jednej rzeczy, która tego dnia czeka waszego partnera, np. obiad z szefem, wizyta u lekarza, i potem zapytajcie go, jak mu poszła ta jedna ważna rzecz. Pod koniec dnia usiądźcie razem lub zdzwońcie się, żeby porozmawiać spokojnie. Róbcie to codziennie.
Codziennie też znajdźcie sposób na wyrażenie uczuć i uznania dla partnera, np. poprzez przytulanie się, wysyłanie sobie miłych wiadomości albo całowanie na dobranoc jako wyraz czułości i puszczenia w niepamięć wszelkich uraz.
Ostatnia rzecz to jedna cotygodniowa randka, na której zrobicie coś fajnego albo będziecie mieć możliwość porozmawiania na jakiś temat nie związany ze sprawunkami czy polityką.
Te wszystkie rzeczy to łącznie maksymalnie 5 godzin w tygodniu, które trzeba przeznaczyć na każdą osobę, z którą jesteś. Ale jest to do zrobienia.
Zawsze aktualna mapa świata
Kolejna technika, która wg badaczy związków jest skuteczna, opiera się na zadawaniu pytań. Pamiętacie odcinek 36 pytań do zakochania? Odpowiadając na pytania, możemy się wiele nauczyć i stworzyć mapę świata partnera. Na początku to się robi właściwie samo, bo dużo rozmawiamy. Potem łatwo jest stracić wątek i nawet nie wiemy, jaka jest ulubiona zupa naszej partnerki. Ale można to zawsze nadrobić, zadając sobie po prostu ważne pytania. Pojęcie aktualizacji mapy świata partnera pochodzi z książki Siedem zasad udanego małżeństwa pana Gottmana.
Mamy aktualną mapę, jeśli wiemy, czym nasza partnerka się teraz stresuje i martwi, potrafimy powiedzieć jaka jest jej filozofia życiowa i jakie ma poglądy w kwestii religii i polityki. Znamy jej ambicje i plany oraz wiemy, co by ta osoba zrobiła, gdyby wygrała dużo pieniędzy na loterii. Wiemy też, co było najgorszą rzeczą, która się przytrafiła tej osobie w dzieciństwie i jakie ma problemy zdrowotne.
Jeśli chodzi o moje problemy zdrowotne, to mam ostatnio wrażenie, że nie jestem u szczytu swoich zdolności intelektualnych, zwłaszcza jeśli chodzi o koncentrację i orientację w terenie. Ostatnio musiałam dojechać na róg Chłodnej i Wroniej, więc wysiadam z tramwaju przy muzeum i myślę sobie, że po co będę sprawdzać, gdzie to jest, przecież to gdzieś tam, a ja jestem z Warszawy. No i idę, a tam Prosta. Ale za to miałam super niespodziankę, bo okazało się, że graffiti, które kiedyś zrobiłam na opuszczonym budynku na Wroniej, jeszcze jest. To był taki szablon ze smokiem, inspirowany detalem z San Miniato al Monte. Oczywiście w wersji dla osób niepełnosprawnych plastycznie i w dwóch kolorach – czarnym i niebieskim. Obok jest napis „Jesteś brzydki, idź do skrytki”, który zrobiła moja koleżanka Marta.
Z nowości to mam też nowe powiedzonko: „do odmowy organizmu”, którego będę nadużywać. Wywodzi się oczywiście ze sportu, który jest mi ostatnio trochę obcy. W sensie – jak spotkam to pozdrowię, ale zamierzam się wziąć za pilates i nawet może będzie o tym odcinek.
Języki miłości
Kolejna prosta, ale dość odkrywcza, rzecz to języki miłości.
Jak w dowcipie. Ona mówi: ty mnie już nie kochasz. A on na to: jak to, przecież onegdaj umyłem twój samochód.
Gary Chapman opisał pięć sposobów, w jaki ludzie okazują sobie, że się lubią.
Pierwszy to słowa. W tym modelu miłość to wyznania i czułe słówka. Miłość to afirmowanie słowami i werbalizowanie uczuć, wyznawanie „Kocham cię”, ale też słowa uznania i podziwu. To komplementy i deklaracje. Ale też wdzięczność, łagodność i uprzejmość albo to, że ktoś lubi dostawać czułe i zabawne wiadomości.
Ale to też język osób, które włażą wszystkim w dupę i podlizują się szefom.
Kolejny język to czas. Miłość to dostępność i spędzenie razem wartościowego czasu, np. że idziemy razem w miasto jak w masło, jemy na mieście, jeździmy razem na wakacje, poświęcamy uwagę drugiej osobie. A nie, że każdy sobie rzepkę skrobie, mimo że niby razem, albo że nudzimy się jak mopsy.
Może to się jednak skończyć tym, że dwie osoby nie mają życia poza sobą i wszystko robią wspólnie.
Trzeci język to pomaganie i drobne przysługi. Miłość to robienie czegoś dla ukochanej osoby, zaangażowanie w sprawy partnera i w codzienne czynności. To wspólna praca, oferowanie pomocy i wyręczenie w konkretnych działaniach, jak to nieszczęsne umycie samochodu lub odebranie ciężkiej paczki z paczkomatu. Bliska osoba pomaga nam w projektach, które realizujemy i w załatwieniu różnych spraw. Albo przygotowuje nam posiłek.
Stereotypowa osoba, mówiąca tym językiem, to tata, który nie chciał psa, a teraz robi mu ręcznie wisiorek do smyczy.
Następny model to dotyk. Miłość to bliskość fizyczna i różnego rodzaju formy czułego dotyku, seks uprawiany z miłością, czy robienie komuś masażu.
Dotyk to także język miłości różnych creepów, którzy wychodzą z założenia, że skoro on lubi dotyk i chce być dotykany, to każdy też będzie lubił i chciał.
Tych języków jest pewnie więcej, ale w oryginalnej piątce Chapmana miłość to też obdarowywanie, czyli różnego rodzaju niespodzianki, drobne prezenty z okazji i bez okazji, pamiątki z wakacji, własnoręcznie pomalowany talerz i sweter zrobiony na drutach.
Moje języki miłości to spędzanie wartościowego czasu razem, dotyk i drobne przysługi, kiedy ktoś pomaga mi coś zrobić.
Każdy z nas ma kilka głównych języków. Ważne jest też to, że można mówić jednym językiem miłości, a oczekiwać innego od swojego partnera, np. lubić robić komuś drobne prezenty, ale oczekiwać dotyku.
Żeby rozpoznać, jaki się ma język miłości i jaki język ma nasz partner, najlepiej zrobić sobie test w Internecie (wrzucę link w opisie odcinka), ale można też zapytać się siebie nawzajem po czym poznajecie, że jesteście kochani i jak okazujecie miłość drugiej osobie. Ale też można podejść do tego z drugiej strony i zastanowić się, co najbardziej was rani, na co najczęściej skarżycie się w swoich relacjach, że tego nie dostajecie i czego wam brakuje. Albo jak wyobrażacie sobie idealny związek i co w nim sprawiłoby, że czulibyśmy się kochani.
Kiedy już rozpoznamy swój język miłości i język partnera, ważne jest, żeby nie oceniać różnych języków. Każdy z nich jest okej. To, że ktoś okazuje sympatię, myjąc komuś samochód, nie jest gorszym sposobem, niż to, że ktoś inny przywiózł komuś bursztynek z wakacji.
Gdy nauczycie się swoich języków miłości, będziecie wiedzieć, co sprawi tej drugiej osobie przyjemność i możecie zacząć mówić do partnera w jego języku miłości i być wyrozumiałym, gdy partner mówi do nas w swoim, co możemy docenić jako wyraz miłości. Nawet jeżeli nie potrzebujemy akurat tych rzeczy, tylko innych.
Przyjaźń w miejsce walki
A wracając do tego, ile czasu potrzeba, by stwierdzić, czy związek się rozpadnie czy przetrwa. John Gottman potrzebuje 5 minut na ocenę z dokładnością 91 procent. Wyznacznikiem tego, czy ludzie zostaną razem, jest przyjaźń w miejsce walki i nie eskalowanie negatywów.
Przyjaźń w miejsce walki sprowadza się do 7 zasad udanego związku:
Zasada Pierwsza to stałe aktualizowanie mapy świata partnera.
Zasada Druga to serdeczność oraz pielęgnowanie podziwu i sympatii dla partnera.
Zasada Trzecia to budowanie depozytu emocjonalnego, który przyda się na czarną godzinę związku, poprzez spędzanie razem czasu i zwrócenie się ku sobie, zamiast odwracać się od siebie.
Zasada Czwarta to żeby ulegać wpływom partnera, czyli mądrość różnorodności zamiast walki o władzę. Gdy ludzie nie akceptują wpływu, rośnie ryzyko rozstania. Chcecie mieć rację czy relację?
Zasada Piąta to rozwiązywanie konfliktów, które dają się rozwiązać, bo nie rozwiązane w porę konflikty rozwiązywalne przechodzą w fazę chroniczną, stając się nierozwiązywalne. I pozamiatane.
Zasada Szósta to pokonywanie nierozwiązywalnych problemów. Nazywajcie dzielące was różnice bez oceniania i akceptujcie, że będą wam doskwierać mniej lub bardziej dotkliwie.
Zasada Siódma to budowanie poczucia wspólnoty i wspólne życie wewnętrzne.
Dodatkowe trzy lata
Zadowolenie ze związku zależy od bliskości emocjonalnej, zaufania, otwartości i od bliskości fizycznej. Od tego jak spędzamy czas wolny – razem czy osobno, czy mamy równowagę praca – życie i jak nasza praca wpływa na życie domowe.
Ważne są też relacje z rodzicami pochodzenia, czyli rodzicami czy teściami, i zasięg ich wpływu na nasze życie. Oraz relacje ze znajomymi – kogo ze znajomych tej drugiej osoby lubimy, a kogo nie – częstotliwość i forma spotykania się, czy mamy wspólnych znajomych czy każdy własnych.
Kolejnym czynnikiem jest podział obowiązków domowych i to, czy lubimy robić te rzeczy, które musimy robić w domu w ramach naszego przydziału, czy też czujemy się jakbyśmy odhaczyli pozycję w tabelce p.t. mycie kibla w McDonaldzie.
Oraz oczywiście finanse, czyli kto ile zarabia, czy mamy oszczędności czy długi i kredyty, i jak wygląda zarządzanie finansami.
Pokrewny temat to podejście do problemów i to, jak ta druga osoba zachowuje się, gdy coś się dzieje, jaką ma postawę, jakie stosuje strategie i kto podejmuje decyzję, kiedy trzeba coś zrobić. Np. kiedy kot upolował ptaszora i ktoś musi wyrzucić truchło, albo gdy po parapecie chodzi pająk i coś z nim trzeba zrobić.
Na zadowolenie wpływa też czy mamy miejsce na nasze indywidualne potrzeby, zainteresowania, hobby, czy też musimy spędzać czas, robiąc coś, czego nie lubimy, np. rozmawiając o polityce.
Kolejnym tematem jest też zdrowie wasze i tej osoby, np. choroby przewlekłe, i czy ta osoba dba o siebie czy funduje sobie zawał. Bo zdrowie jest najważniejsze.
Pary są udane i nieudane, ale na pewno warto spróbować. Nieważne jak sami zdefiniujecie bliskość. Samotność skraca życie o 7 lat, a życie w nieszczęśliwym związku skraca to życie tylko o 4 lata. Trzy lata piechotą nie chodzą, więc warto zaryzykować. A nuż się uda. W każdym razie do odmowy organizmu.
Linki:
Bezpłatne warsztaty dla par