Ten blog powstał z mojej fiksacji na puncie poszukiwaniu tego, co jest ważne w życiu.
A wiadomo, że najważniejsze to się dobrze wyspać.
Sen wpływa na naszą zdolność zapamiętywania i podejmowania decyzji. Reguluje emocje i zdrowie. Dobry sen sprawia, że jesteśmy mądrzejsi, szczuplejsi, szczęśliwsi i zdrowsi. A zły? Wprost przeciwnie!
Opowiem dziś o:
- podcaście dla osób, które nie mogą spać,
- książce, która tłumaczy, dlaczego i po co śpimy,
- godzinie wilka, jaką jest dla mnie 4.30 rano,
- tym, że czasem śni mi się, że biorę udział w wypadkach komunikacyjnych,
- tym ,że kawa jest psychoaktywnym stymulantem o bardzo długim czasie połowicznego rozpadu.
Będzie też o Substacku, Frankensteinie i o tym, co zrobić, żeby lepiej spać. Tak jak dziecko, ale nie w sensie, żeby budzisz się co godzinę.
Gotowi? To zaczynamy!
Skąd pomysł na wpis o śnie?
Jakiś czas temu miałam kłopoty ze snem. W sensie zasypiam jak złoto, ale o 4 rano było koniec spania.
To mechanizm, który pojawia się u mnie co kilka lat – zwykle wtedy, kiedy stoję przed jakąś decyzją albo się stresuję. Zwykle po jakimś czasie przestaje się tym przejmować i przechodzi mi samo. Łatwo się jednak jeszcze bardziej wkręcić i nie móc spać, bo się stresujemy, że nie możemy spać.
Był taki moment w tym roku, że już nie było dobrze z tym niespaniem. Zdarzyło mi się zostawić klucz w zamku od zewnętrznej strony, bo wychodząc, byłam tak skołowana, że nie wiedziałam, czy wyszłam, czy przyszłam. Tu pozdrowienia dla mojej sąsiadki Moniki, która mi wtedy te klucze schowała pod wycieraczkę. Raz też nie zamknęłam drzwi od strony pasażera w samochodzie koleżanki i cały czas jak byłyśmy na burlesce, paliło się w środku światło. Na szczęście akumulator odpalił.
Wtedy trafiłam na podcast dla osób, które nie mogą spać – „Nothing Much Happens” robiony przez Kathryn Nicolai.
Jego autorka zrobiła światową karierę jako architektka przytulności, która układa ludzi do snu swoim głosem, czytając im kojące, pełne uważności na codzienność opowiadania na dobranoc dla dorosłych, w których nic specjalnego się nie dzieje.
To właśnie wyróżnia je od typowych bajek braci Grimm czy Andersena, gdzie zdecydowanie się działo – co nie zawsze było uspokajające. U Kathryn nic się nie dzieje. Wszystkie opowieści dzieją się w jednym miejscu – w miasteczku, które nazywa się „Nic takiego”. Ma nas uspokoić przez zwykłe codzienne czynności np. uważne zamykanie drzwi. Ale naprawdę nic w tym podcaście się nie dzieje.
Szczerze mówiąc w wersji mówionej, okazało się, że odczuwam za duży niepokój, żeby słuchać czegoś aż tak spokojnego, gdzie #nicsięniedzieje. Nawet się ucieszyłam, że bardzo szybko wyszła wersja książkowa po polsku, wydawnictwa Insignis Media. Jest też oczywiście audiobook, żeby można było posłuchać opowiadań pani Nicolai z „Nic się nie dzieje” po polsku. Czyta je Anna Dereszowska. Wrzucę link do fragmentów na YouTube’ie.
Przy okazji tej książki mogłam zobaczyć, jak wiele zmieniło się za mojego życia, jeśli chodzi o dostęp do kultury. Teraz, jak zainteresuje nas jakiś temat, możemy za darmo znaleźć podcast czy inne materiały o tym w Internecie. W mgnieniu oka okazuje się też, że książka, która wyszła w Stanach, jest już dostępna po polsku do czytania i nagrana jako audiobook.
Jest też coraz więcej nietypowych zawodów. Można być np. autorem Substacka. To taki serwis umożliwiającym pisarzom wysyłanie newsletterów do subskrybentów. Prenumerata ma podstawową bezpłatną wersję (może być też płatna) i są twórcy, którzy żyją tylko z tego. Mam dwa ulubione substracki. Pierwszy to Alison Roman – blogerka kulinarna, która wyleciała z Timesa, bo skrytykowała jakąś znaną panią. A drugi to „Maybe Baby” Haley Nahman, w którym autorka opisuje swoje wrażliwe życie. Czytając jej maile, mamy poczuć się jakbyśmy mieli długą rozmowę z przyjacielem i byli nieco mniej niespokojni i zdezorientowani w obcym piekle, jakim jest współczesny świat.
Mam nadzieję, że jak słuchacie Tokarskiej Prowizorki, to tez czujecie się spokojni, jak po spotkaniu z bliską osobą.
Zwykle nie pamiętam, co mi się śniło
Kiedyś chciałam zapisywać sobie sny, ale tych znaczących miałam ze 2 rocznie. A tak to albo nie pamiętam, co mi się śniło, albo śni mi się, że biorę udział w wypadkach komunikacyjnych. Albo jakieś powtarzalne czynności typu świstak siedzi i zawija w te sreberka.
Z takich snów, które pamiętam, to śniło mi się kiedyś, że miałam kłopoty i ukrywałam się w mieszkaniu mojej sąsiadki. Albo śniła mi się moja była teściowa, którą widziałam ze 2 razy w życiu.
Żeby dowiedzieć się więcej o śnie, przeczytałam książkę „Dlaczego śpimy. Odkrywanie potęgi snu i marzeń sennych” Matthew Walker wydaną przez wydawnictwo Marginesy.
Jestem jej fanką ze względu na obrazowe porównania i gry słowne typu ciemna strona nowoczesnego oświetlenia.
Aby pokazać, że ten cały sen to dość dziwna sprawa, opowiedziana jest taka historia. Wyobraź sobie, że urodziło Ci się dziecko i lekarz mówi, że jest zdrowe, poza 1 rzeczą. Przez ⅓ życia będzie leżeć jak zabite. Tragedia, prawda?
Są tam też rozważania na temat tego, czy sny są produktem ubocznym śnienia. Tak jak żarówka, która świecąc, produkuje też ciepło.
Czy więc to, co się nam śni, jest tylko produktem ubocznym fazy REM, która jest niezbędna, abyśmy mogli uporać się z trudnymi wydarzeniami w ciągu dnia, zapamiętać to, co ważne i zapomnieć, to czego nie potrzebujemy? Faza rem jest też niezbędna, żeby nie zwariować.
Kolejne obrazowe porównanie, to opis sytuacji, gdy mamy gonitwę myśli, ale próbujemy na siłę zasnąć. Jest to porównane do sytuacji, kiedy zamykamy laptopa, na którym działają jakieś programy. Wracamy po kilku godzinach, a laptop jest przegrzany i dalej coś się miele w tle.
Oczywiście są też smaczki. Na przykład anegdotki o odkryciach, które przyszły do kogoś w czasie snu. Czy wiecie, że tablica Mendelejewa przyśniła się temu chemikowi? Szukał on eleganckiego sposobu na uporządkowanie wiedzy o pierwiastkach chemicznych. Beatlesi i Rolling Stonesi komponowali przez sen swoje przeboje. Mary Shelley przyśnił się podobno potwór Frankensteina.
À propos Frankensteina – to w Ząbkowicach Śląskich jest muzeum Frankensteina. Dowiedziałam się o tym, zwiedzając to miasteczko w drodze do Lądka Zdroju.
Do Lądka pojechałam z koleżanką na weekendowy post Dąbrowskiej. Wyprawa była trochę bez sensu, bo jechałyśmy cały dzień, byłyśmy na miejscu jeden dzień i potem wracałyśmy cały następny dzień. A w dodatku główną atrakcją parku zdrojowego jest cukiernia.
W każdym razie miało to trochę sensu o tyle, że przesłuchałyśmy po drodze cały nowy audiobook Nosowskiej, skąd jest m.in. kotu temu memu, a ja spełniłam marzenie o wykąpaniu się w pięknie odrestaurowanym, marmurowym basenie z XVII wieku.
Przy okazji dowiedziałam się, że Ząbkowice Śląskie „za Niemca” nazywały się Frankenstein, a Mary Shelley znała na pewno historię o aferze grabarzy z Frankenstein, którzy specjalnie zarażali ludzi dżumą, żeby kraść w domach, które były objęte kwarantanną oraz okradać zwłoki (nie tylko je okradać, coś jeszcze gorszego, ale nie będę was straszyć, bo nie zaśniecie).
Tymczasem autorka książki o Frankensteinie wspomina, że w pewne lato było wyjątkowo zimno i deszczowo, i wieczorami zbierali się przy kominku, delektując się niemieckimi opowiadaniami o duchach. Niezbyt dobry pomysł, jeśli ktoś chce się wyspać.
Nie tylko ludzie śpią
Jeśli macie jakieś zwierzęta, to wiecie, że nie tylko ludzie śpią. Wszystkie rybki śpią w jeziorze, nawet robaki. A nietoperze? One śpią 20 godzin na dobę!
Powiedziałabym, że dżdżownice też śpią, ale mam kłopot z wymawianiem „dż”.
Możliwe nawet, że sen był pierwotną formą życia na tej planecie i że to aktywność jest tym, nikomu niepotrzebnym, męczącym stanem wtórnym, który jest niezdrowy i wymaga regeneracji. W zimowe poranki bardzo łatwo jest w to uwierzyć.
Bezsenność
Medyczną definicją bezsenności jest zły sen co najmniej 3 razy w tygodniu przez co najmniej 3 miesiące. Dotyczy to 1 na 9 osób.
Zaczyna się zwykle od jakichś stresujących wydarzeń, od nadmiernego pobudzenia, od okresów świątecznych, kiedy nie musimy się wcześnie kłaść spać i od prokrastynowania na śnie. No wiecie Netflix, książki, telefonik i wszystko to, co robimy jeszcze tylko chwilę, a potem nagle jest 2 w nocy.
Inne przyczyny tego, że śpimy coraz mniej to zanieczyszczenie światłem. Po prostu zbyt wiele światła wpada przez okna do sypialni, a my do ostatniej chwili siedzimy przed ekranem i mamy pozapalane wszystkie światła. Najgorsze jest niebieskie światło LED-owe – takie jak w telefonie. Słyszałam ostatnio, że coraz bardziej się do niego przyzwyczajamy.
Wychodziłoby więc na to, że najbardziej szkodzą nam kawa, papierosy i alkohol, przegrzewanie pomieszczeń i wiek. No wiecie – starość.
Oczywiście są też czynniki psychologiczne typu niepokój, zamartwianie się i życie w stresie oraz czynniki medyczne np. depresja czy przyjmowane leki, w tym leki nasenne, które wcale nam dobrze na ten sen nie robią, jak by się mogło wydawać.
Zły sen to często błędne koło – nie śpisz, bo masz depresje, a potem masz jeszcze gorszą depresję, bo się nie wysypiasz. Stresujesz się, że nie możesz spać, więc potem musisz pić kawę, po której nie można zasnąć. Jeśli nam nie przejdzie samo, to kończymy w Poradni Zaburzeń Snu albo u psychiatry.
Jak spać lepiej?
Sprawa oczywista to ograniczenie kofeiny i alkoholu albo picie ich o 9.00 rano, żeby już wywietrzały do wieczora. Pomaga też wietrzenie, żeby obniżyć temperaturę pomieszczenia oraz stałe godziny wstawania i zasypiania, także w weekendy. Sen jest najlepszy w godzinach od 22.00 do 2.00.
Z mniej oczywistych: zrezygnowanie z telefonu i komputera przed snem, zrezygnowanie z drzemek i niespędzanie zbyt wiele czasu w łóżku. Jeśli nie możemy spać, to wstańmy, pokręcimy się, poczytajmy sobie.
Pomaga też ograniczenie stresu i ciepła kąpiel, bo wtedy najpierw się relaksujemy, a potem spada nam temperatura. W idealnym świecie dobrze by było po przebywać trochę na słońcu w ciągu dnia i w ciemności wieczorem. Tak jak mówi nasz rytm okołodobowy.
—
W wielu zagranicznych podcastach, kiedy pojawiają się tematy zdrowotne, musi nastąpić disclaimer, że autor słuchowiska nie jest lekarzem ani farmaceutą. W Polsce na szczęście nie, bo chyba nikt, kto jest na tyle inteligentny, żeby interesować się tematami poruszanymi w tym słuchowisku, nie jest jednocześnie na tyle głupi, żeby ślepo stosować się do porad medycznych zasłyszanych od pyzatej blogerki kulinarnej, która siedzi właśnie rozczochrana na łóżku na 5 piętrze kamienicy bez windy.
Chyba że jest inaczej – to powodzenia.
Linki:
Książka „Dlaczego śpimy. Odkrywanie potęgi snu i marzeń sennych”
Książka „Nic się nie dzieje”
Fragmenty audiobooka „Nic się nie dzieje”