Michał Brzozowski to człowiek renesansu, choć i z oświecenia coś się znajdzie. Doktor matematyki, specjalista AI, pisarz fantastyki i improwizator. Jego grupa, Guarana Impro, regularnie występuje w Warszawie, skupiając się na budowaniu relacji między postaciami, co nadaje ich spektaklom głębi i autentyczności. Efekt komediowy w ich występach jest spontaniczny i wynika z rozwijających się relacji.
Improwizacja to spektakle tworzone bez scenariusza, gdzie zarówno aktorzy, jak i widzowie uczestniczą w unikalnym i interaktywnym przedstawieniu. Inspiracje do scen czerpane są często bezpośrednio od publiczności, nie jest to stand-up, który opiera się na wcześniej przygotowanym scenariuszu. Jednym z największych komplementów dla improwizatora jest pytanie, czy rzeczywiście grają bez scenariusza.
A dziś rozmawiamy o tym, że introwertycy odnajdują się na scenie impro zaskakująco dobrze, bo kluczową umiejętnością w improwizacji jest słuchanie partnerów scenicznych. Introwertycy, jako świetni słuchacze i obserwatorzy, często tworzą silne, emocjonalnie bogate postacie.
[KT] Na czym polega improwizacja teatralna? Czym różni się od stand-upu a czym od spektaklu ze scenariuszem?
Improwizacja teatralna to spektakle grane bez scenariusza, jest to niezwykły rodzaj sztuki, która tworzy się jednocześnie na oczach występujących i widowni. Przedstawienie zaczyna się zazwyczaj od zebrania inspiracji od publiczności. Może to być pojedyncze słowo lub można wejść z widzami w dialog. Następnie odgrywamy skecze, bądź dłuższą historię na podstawie podanego hasła. Dzięki temu każdy spektakl jest unikalny i interaktywny.
W temacie stand-upu, faktycznie często te dwie gałęzie aktorstwa są ze sobą kojarzone i swatane, ale jest to raczej mezalians. Stand-up oczywiście może zawierać w sobie improwizowany dialog z publicznością i komikowi na pewno przyda się błyskawiczny i błyskotliwy dowcip. Jednocześnie, różnic jest więcej niż podobieństw. Stand-uper występuje w pojedynkę i z przygotowanym scenariuszem. Naturalnie nie jest to nic zdrożnego, improwizatorzy nie umawiają się ze stand-uperami na ustawki w teatrach. To bardziej rodzaj uroczej przekomarzanki podobnie jak sporze między matematykami a inżynierami. Stanowi to o tyle celną analogię, że improwizatorzy często próbują swych sił w stand-upie i na odwrót.
[KT] Jak odnajdujesz się na scenie jako osoba introwertyczna?
Bardzo dobrze, wręcz znakomicie.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że improwizacja teatralna jest dla ekstrawertyków. No bo jak to, występujesz na scenie przed kilkudziesięcioosobową publiką i jeszcze nie możesz wykuć się kwestii na pamięć. Przecież to się nie godzi, ty bezwstydny pozorancie!
Jednak, gdy rzucimy okiem drugi raz, okazuje się, że osoby skryte i nieśmiałe idealnie odnajdują się w improwizacji. Na scenie kluczową umiejętnością jest słuchanie swojego partnera. Nie trzeba wcale dużo mówić, większą wartość ma słuchanie i obserwacja. Niczym polujący kot najpierw warto przyjrzeć się, wybrać odpowiedni moment, wycelować i zakończyć ostrą puentą.
Dla mnie introwertycy to świetni słuchacze i obserwatorzy rzeczywistości. Dlatego nie dziwi mnie, że zarówno ja jak i moi koledzy i koleżanki z grupy nie są typowo przebojowymi hulakami hej do przodu i tak dalej.
[KT] Skoro jesteśmy przy temacie grupy, gdzie można was zobaczyć i czym charakteryzuje się wasz styl gry?
[MB] Nasza grupa nazywa się Guarana impro, regularnie gramy spektakle w Warszawie. Nasz styl opiera się na kilku filarach. Przede wszystkim, budujemy relacje między postaciami, to niesamowite uczucie spontanicznie tworzyć swoją postać na podstawie inspiracji i tego, co dostajemy od partnera. Ale dla nas scena to nie dwie gadające głowy, tylko to, co dzieje się między tymi postaciami. Ich uczucia, emocje, miniona przeszłość i nadchodząca przyszłość.
Ponadto, w spektaklach Guarany nie brakuje komedii. Tylko że powstaje ona przy okazji. Jakby sama spontanicznie się manifestuje, gdy poznamy bohaterów i ich relacje. Podobnie jest z fabułą. Opowiadany na scenie historie, które mogą trwać godzinę, ogląda się to jak dobry film. Największym komplementem, jaki może dostać improwizator jest pytanie widza, czy faktycznie gramy bez scenariusza. No bo jak to możliwe, by wątki same się tak zgrabnie zbiegły, by zawieszona w pierwszej scenie niewidzialna strzelba tak wystrzeliła w finale.
[KT] Jak to niewidzialna strzelba?
Na scenie mamy tylko siebie i dwa krzesła, całą resztę musimy sobie wyobrazić. Pić z wyimaginowanych butelek, jeździć niewidzialnymi samochodami. Jednak nawet takie butelki trzeba odkręcać a do improwizowanego samochodu nie wejdzie się bez otwarcia drzwi. Może się to wydawać absurdalne, lecz z urojonymi przedmiotami obchodzimy się z należytą precyzją.
[KT] Czy improwizacji da się nauczyć? Skoro nie ma powtarzania tekstu, to czy macie próby?
[MB] Tak, jak najbardziej improwizacji można się nauczyć. Ja trenuję od dwóch lat. Na próbach grupy ćwiczymy konkretne umiejętności takie jak reagowanie, wchodzenie w emocję, podążanie za partnerem, słuchanie, odrzucanie własnych pomysłów, skojarzenia… Jest tego mnóstwo, a im dalej w las, tym więcej drzew. W Guaranie kładziemy duży nacisk na próby, żeby grać na profesjonalnym poziomie.
Inną ważną umiejętnością jest ujarzmianie absurdu w scenie. Z uwagi na kreatywny proces zarówno brania inspiracji od publiczności jak i dialogu z partnerem, często pojawia się pierwiastek chaosu. Przykładowo na gościnnym występie w Bydgoszczy graliśmy równolegle losy ludzi i chrabąszczy. Łatwo tutaj ulej pokusie i podbijać poziom absurdu, ale jest to męczące zarówno dla aktora jak i dla widza. Gdy wszystko jest absurdalne, nic takie nie jest.
[KT] Wspomniałeś o oswajaniu absurdu, poza improwizowanymi spektaklami zajmujesz się też pisaniem opowiadań. Tu też dajesz się ponieść czy wszystko musisz mieć dokładnie zaplanowane?
[MB] W pisaniu zdecydowanie wszystko muszę mieć ładnie poukładane, posegregowane i zawiązane na śliczną wstążeczkę. Tutaj unikam spontaniczności, ale naturalnie istnieją związki między umiejętnościami literackimi a improwizacją. W obu przypadkach przydaje się oswajanie absurdu. Tym bardziej, że piszę głównie groteskowe historie.
[KT] Gdzie można przeczytać twoje najnowsze opowiadanie?
W kwietniowym numerze magazynu Nowa Fantastyka ukazało się moje opowiadanie “Pięć posklejanych pająków”. To tekst ze świata, w którym negatywne myśli i emocje są powodowane przez żerujące w mózgu robaki. O ile na początku pisałem głównie humoreski inspirowane matematyką, o tyle od kilku lat tworzę głównie historie, gdzie wykorzystuję absurdalne dekoracje do poruszania tematów, które są dla mnie osobiście szalenie fascynujące i ważne. Mam tutaj na myśli tematykę zaburzeń psychicznych. Jako osoba autystyczna idę tutaj poniekąd na łatwiznę, bo opowiadam o tym, co znam z pierwszej ręki.